[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Alfred de Musset Spowiedź dziecięcia wieku Przełożył i wstępem opatrzył Tadeusz Żeleński (Boy) Tytuł oryginału «Confession d'un enfant du siecle» 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000 4 Od tłumacza Alfred de Musset, tak dobrze znany u nas z nazwiska i z legendy, a tak mało ze swoich dzieł, jest jednym z najbardziej uroczych pisarzy francuskich; artystą, który łączy przymioty galijskiego umysłu z rzadką w tej rasie wibracją liryzmu, czyniącą zeń harfę poezji. Ta Spowiedź, która najbardziej bezpośrednio pozwala zajrzeć w duszę poety, jest zarazem jednym z nader znamiennych dokumentów Romantyzmu. Jest ciekawa i przez to, iż dotyczy właśnie owego epizodu życia poety, koło którego oplata się jego legenda: miłości do George Sand. Epizodem tym zajmowano się do przesytu; jest to dosyć zrozumiałe. Miłość ta, która, jak górnolotnie mówi jeden z jej historiografów1, stała się „równie sławną jak miłość Eneasza i Dydony”, jest jedynym (chyba że postawimy obok panią de Sta.l i Benjamina Constant) przykładem namiętnego uczucia łączącego dwoje genialnych twórców, dwoje pisarzy wielkiej, mimo iż bądź co bądź nierównej miary. Wycisnęła ona piętno zarówno na całym dalszym życiu, jak i na twórczości Musseta. Epoka, na którą przypada owa miłość, pełna fala Romantyzmu niosąca z sobą osobliwy styl tych przeżyć, rozgłos, jaki towarzyszył im współcześnie, artystyczna rama wreszcie, którą, jakby wiedziony instynktem, dramat ten obrał na swe urzeczywistnienie – wszystko to zapewnia „epizodowi weneckiemu” miejsce wyjątkowe. Literatura osnuta dokoła tego wydarzenia jest ogromna, a rozpoczyna się równocześnie niemal z faktami. George Sand, „na ciepło” jeszcze, włożyła strzępy przeżyć weneckich w swoje Listy podróżnika, pisane jakoby do Musseta i drukowane (z jego wiedzą zresztą) w „Revue des deux Mondes”. Po zerwaniu Musset pisze Spowiedź dziecięcia wieku i Noce; w dwa lata po jego śmierci (Musset urodził się w 1810, umarł w 1857) George Sand wydaje powieść Ona i on2 malującą pod przejrzystą osłoną dzieje ich stosunku; na co brat Musseta Paweł, mściciel cierpień Alfreda i nienawidzący George Sand, odpowiedział inwektywą pt. On i ona3. Wszczęła się przykra polemika, w której nawet sędziwa matka Musseta zabrała głos. Powstawały stronnictwa mussetystów i sandystów lżące bohaterów przeciwnego obozu. Nawet trzeciego aktora dramatu, lekarzynę włoskiego Pagello, wciągnięto do sporu: jeszcze w r. 1896, interwiewowali skrzętni biografowie patriarchę, który dożył dziewięćdziesiątki, o szczegóły tego chlubnego epizodu jego życia z r. 1834! Sam Pagello, w kilkanaście lat po wypadkach, spisał pamiętnik, kreśląc w sposób więcej barwny niż ścisły dzieje swoich przygód z George Sand i Mussetem. Rodzina Musseta sprzeciwiała się długo ogłoszeniu listów kochanków; krążyły w urywkach, w odpisach; wreszcie, w r. 1904, ogłoszono je drukiem w Brukseli, w całości: tj. o tyle o ile, niektóre bowiem zdania padły już wprzódy ofiarą nożyczek George Sand. 1 Charles Maurras, Les amants de Venise. 2 Później George Sand wróci jeszcze do tych wspomnień w książce Historia mego życia. 3 Na ten temat napisała powieść p. Ludwika Colet, pt. On. 5 Jak można się domyślać, komentatorowie rzucili się na tę historię, widząc w niej łup obfity i ponętny. Napisano całe tomy; mimo to, nie mówiąc o uczuciach, nie wyświetlono nawet faktów w tym romantycznym epizodzie. Nadto jest załgany poezją. Literatura przeszła tędy w dwojakim kierunku: raz, stylizując już same przeżycia bohaterów na modłę literacką o zabarwieniu epoki; po wtóre, stylizując je tym bardziej, w chwili gdy przelewały się na papier. W rezultacie została garść ciekawych dokumentów, z których niektóre są klejnotami poezji, i każdy z badaczy układa z tych kamyczków swoją mozaikę, kształtując ją wedle własnych sympatii i poglądów. Im bardziej wczytywać się w akta sprawy, tym bardziej wydaje się ona psychologicznie zawiłą i złożoną. Czyż nie jest zresztą zawiłą każda kontrowersja tego rodzaju? Pojęcia nasze o miłości, jak w ogóle o życiu, są konwencjonalne, ponieważ nim zaczniemy myśleć i patrzyć, już otrzymujemy je w gotowej postaci z literatury, z pierwszej czy z drugiej ręki. Literatura, niezdolna ogarnąć życia w jego bogactwie, upraszcza je, schematyzuje (przykładem choćby ta Spowiedź dziecięcia wieku w zestawieniu z wydarzeniami, z których się urodziła!). Wstydliwość, lenistwo, rutyna oddalają nas od szczerości. Jeden Rousseau w swoich Wyznaniach chciał być szczerym za wszelką cenę; cena okazała się diabelnie wysoka. Ileż obrzydliwości nam odsłonił, których mu potomność nie daruje! Ach, tak! Życie ujawnia się w gabinecie lekarza, przy konfesjonale (o tyle, o ile, bo i tam wciska się rutyna), przed kratkami sądowymi pod krzyżowym ogniem pytań brutalnych i ostrych jak nóż chirurga... Ale też biada człowiekowi, bodaj „najporządniejszemu”, który zahaczy się przypadkowo o straszliwą machinę sądową i narazi się na wywlekanie na światło tajemnic jego życia. Delikatne i bolesne problemy egzystencji w jakże szpetnym, trywialnym, komicznym nieraz występują świetle! A właśnie przedmiotem takiego śledztwa, prowadzonego przez „historię literatury”, stają się wielcy ludzie, wielcy artyści, typem swojej psychiki, swego życia, z konieczności tak bardzo oddaleni od dogmatów przeciętności. A wreszcie, gdzie jest „prawda”? Czy jest nią fakt, czy u c z u c i e, czy jakieś X, które nie jest żadnym z nich? Nie mam zbytniego zamiłowania do takich analiz; ograniczę się tedy do rzeczowego przypomnienia faktów tej znanej historii, ponieważ są one niezbędne jako komentarz do Spowiedzi dziecięcia wieku; książka ta, gdybyśmy jej nie brali jako fantazję na tle istotnych przeżyć poety, straciłaby wiele na prawdzie i kolorze. Zarazem wplotę w tok opowiadania nieco dokumentów, bardziej niż cokolwiek innego pozwalających czytelnikom pochwycić t o n a c j ę, na którą były nastrojone dusze uczestników dramatu. Zatem dwudziestodwuletni Musset, głośny już i rokujący najpiękniejszą przyszłość poeta, oraz dwudziestodziewięcioletnia Aurora Dudevant, separowana z mężem, matka dwojga dzieci, nie mniej głośna (pod pseudonimem literackim George Sand) autorka Indiany, Walentyny i drukującej się właśnie Lelii, spotkali się po raz pierwszy na obiedzie u redaktora „Revue des deux Mondes”, Buloza. Stało się to w czerwcu 1833, z końcem zaś sierpnia tegoż roku byli kochankami. Musset, smukły, nerwowy, pełen wdzięku i iskrzącej werwy z odcieniem dandyzmu, miał za sobą parę lat hulanki oraz światowych miłostek; George Sand, brunetka o typie Kreolki i ogromnych czarnych oczach, skupiona, małomówna, pochłonięta pracą, miała również przeszłość miłosną, a figurowały w niej dwa nazwiska literackie: Juliusz Sandeau (prototyp Balzakowskiego Stefana Lousteau; powieść Balzaka Muza z zaścianka zawiera niewątpliwie wiele rysów z pożycia tej pary) oraz oschły i niewdzięczny jako amant Prosper Mérimee. Doświadczenia te zostawiły w jej sercu jedynie osad zawodu i goryczy. Nowy stosunek miłosny, zrazu podjęty przez obie strony z entuzjazmem, rychło począł się mącić; główną przyczyną był tu charakter Musseta, nierówny, szukający w miłości dramatycznych przeżyć, obdarzony potrzebą cierpienia i zadawania bólu. Brutalny sceptycyzm w stosunku do kobiet i do miłości, wybuchy zazdrości o przeszłość dawały przyczynę do ciągłych burz. Raz po raz zerwanie wisiało na włosku; ale, nazajutrz, Alfred wracał do stóp kochanki, skruszony, pełen tkliwości i żalu... 6 Spodziewając się w ucieczce od świata znaleźć uspokojenie, kochankowie udają się, z końcem r. 1833, do Włoch. Od Genui George Sand zaczęła niedomagać; przybywszy do Wenecji położyła się wśród objawów jakiejś febry. Musset, nerwowy, niecierpliwy, niezdolny do roli siostry miłosierdzia, ucieka od smutnego pokoju chorej, zaniedbuje ją, ugania po Wenecji, pije. (skłonność do pijaństwa, która miała później pochłonąć go zupełnie, datuje od młodych lat), słowem, na wszelki sposób „używa życia”. Sandyści notują, iż poeta przegrał na słowo 10 000 franków, na którą to sumę towarzyszka jego musiała znaleźć pokrycie, hipotekując ją na przyszłych płodach swego pióra; mussetyści sprowadzają tę kwotę do skromniejszych rozmiarów 360 franków, na które kredyt Musseta w „Revue des deux Mondes” wystarczał w zupełności... Rys ten cytuję na dowód rozbieżności nawet w rzeczach tak ścisłych jak cyfry: cóż dopiero mówić o uczuciach! Podobno Musset oświadczył wręcz towarzyszce, że się pomylił i że jej nie kocha; przychodzi do gwałtownych scen, niemal do zerwania: mieszkają obok, ale drzwi łączące ich pokoje zostają zamknięte. Wśród tego George Sand, która była niezmordowaną pracowniczką pióra4, pisze bez wytchnienia, aby nastarczyć potrzebom wspólnego gospodarstwa. Z kolei Musset zapada: dostaje gorączki (tyfus?), która (może na tle alkoholicznym?) przybiera charakter maligny. Aurora, stłumiwszy urazy, pielęgnuje go z oddaniem macierzyństwa, które stanowi cechę jej charakteru. Pomaga jej w tym młody lekarz Pietro Pagello. Jakiej natury uczucia popychają Aurorę w ramiona Pagella, nie silę się wyjaśniać; dosyć, iż podjąwszy sama trudy pierwszych kroków, zostaje, podobno jeszcze przy łożu chorego Musseta, jego kochanką. Tak twierdzą uporczywie mussetyści; sandyści oddalają ten fakt jako nazbyt ,,potworny”; pozostawiam czytelnikom i czytelniczkom swobodę psychologizowania na ten temat. (Zaciekli mussetyści utrzymują nawet, opierając się na podejrzanym co prawda świadectwie Pawła de Musset, iż chory widział wręcz George Sand w objęciach Pagella, ale że później kochanka, przy pomocy lekarza wspólnika, wmówiła weń, że to była halucynacja, ba, nawet dała do zrozumienia, iż gdyby się upierał, byłoby to dowodem, że jest obłąkany, i pociągnęłoby odpowiednie następstwa!!...) Spokojne i wolne od literackich subtelności uczucie Pagella nęci George Sand jako wypoczynek po szałach poety, którego znowuż zazdrość sprowadza do stop kochanki. Tutaj następuje okres, który w piątej części Spowiedzi dziecięcia wieku znajduje, jak się zdaje, wierne odbicie: miłość, przyjaźń, łzy, braterstwo dusz, troje serc zespolonych jednym węzłem, licytacja na heroizm, na poświęcenie, oto ton, jaki dla tych dwojga poetów wykarmionych na Nowej Heloizie, dających, w zupełnej izolacji od realnego życia, swobodny bieg fantazji, stał się chlebem powszednim. A Pagello też dostroił się do stylu i całując z rozczuleniem George Sand, prawił o „il nostro amore per Alfredo”... Nie obyło się przedtem bez burz, w których takie ewentualności jak zabójstwo, pojedynek, samobójstwo były na porządku dziennym: w końcu jednak rzeczy wzięły taki obrót: Musset o d k r y w a wzajemną miłość Aurory i Pagella, wydobywa z Włocha wyznanie i czyni ze swego szczęścia ofiarę na ołtarzu przyjaźni; ustępuje dobrowolnie, kojarząc ręce kochającej się pary. Wszyscy troje wylewają łzy radości i entuzjazmu, po czym Musset, wyściskany przez kochankę i przez Pagella, z którym wymienili zaklęcia dozgonnej przyjaźni (czyż młody lekarz nie ocalił poecie życia? a teraz czyż nie wraca mu go po raz drugi, dając szczęście ubóstwianej przez Alfreda kobiecie?), zostawia towarzyszkę jej nowej miłości i sam wyjeżdża do Paryża. Tak przedstawiały się poecie te sprawy już po rozstaniu i poniekąd w epoce, gdy pisał Spowiedź dziecięcia wieku. Później, kiedy - w części pod wpływem „życzliwych” języków - ochłonął z egzaltacji, jad podejrzeń wmieszał się w czyste wspomnienie. Jeśli Aurora była 4 Opowiadają, iż raz, skończywszy jednej nocy powieść przed upływem zwyczajnej ilości godzin pracy, natychmiast rozpoczęła drugą, czyniąc tylko tyle przerwy ile było potrzeba na zapakowanie rękopisu i położenie na nim adresu wydawcy. 7 kochanką Pagella już wcześniej, jeśli całe jej postępowanie było grą i miało na celu łagodne pozbycie się Alfreda, jeśli on, w porywie wzniosłości, pobłogosławił miłość dwojga osób, które się dawno bez tego błogosławieństwa obeszły, w takim razie, w istocie, poeta odegrał w swoich oczach dość komiczną rolę... Daleki zresztą jestem od ironizowania sytuacji, które życie spłaszcza swoją stopą, ale które wynikły ze szlachetnej chęci wzniesienia się ponad płaskość życia. Na razie jesteśmy na szczytach egzaltacji. Musset, z drogi do Paryża, pisze do dawnej kochanki gorące i tkliwe listy; ona odpowiada mu macierzyńską serdecznością. Przytoczę urywek tej korespondencji, którą George Sand odczytywała wspólnie z oddanym Pagellem. Musset pisze z Genui: „...Ujrzałem się w lustrze, poznałem to samo dziecko. Cóżeś ty uczyniła, biedactwo moje drogie? I to był człowiek, któregoś chciała kochać! Miałaś dziesięć lat cierpienia w sercu, miałaś od dziesięciu lat nieugaszone pragnienie szczęścia, i to była trzcina, na której chciałaś się oprzeć! Ty, ty kochałaś mnie! Mój biedny George, dreszcz mię przechodzi na tę myśl! Byłaś przy mnie tak nieszczęśliwa! W jakież straszliwe klęski omal cię nie wtrąciłem! Długo będę widział, George mój, tę twarz pobladłą od czuwania, która przez ośmnaście nocy pochylała się nad mym wezgłowiem, długo będę cię widział w tej nieszczęsnej izdebce, gdzie popłynęło tyle łez. Biedna George, biedne drogie dziecko! Omyliłaś się; uważałaś się za mą kochankę, a byłaś jedynie moją matką. Niebo stworzyło nas dla siebie wzajem; dusze nasze, w swej wyniosłej sferze, poznały się niby ptaki w górach; pomknęły jedna ku drugiej; ale uścisk był za mocny. Popełnialiśmy kazirodztwo. Tak, moja jedyna przyjaciółko, byłem dla ciebie istnym katem, przynajmniej pod koniec. Zadałem ci wiele cierpień, ale Bogu chwała, nie zrobiłem najgorszego, co mogłem. Och, dziecko moje, żyjesz, jesteś młoda, przechadzasz się pod najpiękniejszym niebem, wsparta na ramieniu człowieka, którego serce jest godne ciebie. Zacny młodzieniec! Powiedz mu, że go kocham i że nie mogę powściągnąć łez, myśląc o nim...” Ona podejmuje ten ton. Napawając się spokojną miłością Pagella, pracując przy tym po siedem, osiem, czasem trzynaście godzin na dobę, czuje jeszcze w sercu nadmiar tkliwości, która teraz, wyzwolona wyjazdem poety z drażliwej komplikacji, płynie swobodnie za odjeżdżającym: „...Czy byłam twoją kochanką, czy matką, mniejsza: czy zrodziłam w tobie miłość, czy przyjaźń, czy byłam z tobą szczęśliwa, czy nie, wszystko to nie zmienia nic w obecnym stanie mej duszy. Wiem, że cię kocham, to wszystko. Czuwać nad tobą, chronić cię od przeciwności, dostarczać ci przyjemności i rozrywek, oto potrzeba, oto żal, jakich doświadczałam od czasu, jak cię straciłam. Czemu to zadanie tak słodkie, które byłabym spełniała z taką radością, stało się stopniowo tak gorzkie, a potem wręcz niemożliwe? Co za fatalność zmieniała w truciznę lekarstwa, które ci podawałam? Czemu ja, która wysączyłabym wszystką krew, aby ci dać jedną noc spokoju i wytchnienia, stałam się dla ciebie męczarnią, plagą, upiorem? Kiedy te straszne wspomnienia nawiedzą mnie (a czyż jest godzina, w której by mnie poniechały?), czuję się bliska szaleństwa. Oblewam poduszkę łzami, słyszę głos twój wołający mnie w ciszy nocnej. Któż mnie zawoła teraz? Kto będzie potrzebował mego czuwania? Dla kogo zużyję siłę, którą zgromadziłam dla ciebie, a która teraz obraca się przeciw mnie? O dziecko! dziecko! Jak ja potrzebuję twojej tkliwości i twego przebaczenia!” W innym liście: „...Pagello jest prawdziwy anioł i wart być szczęśliwym... Spędzam z nim najsłodsze chwile w dniu, rozmawiając o tobie. Ten człowiek jest taki tkliwy, taki dobry! Tak dobrze rozumie mój smutek, szanuje go tak święcie...” I znowuż: „Twoje wspomnienie jest świętą relikwią, imię twoje jest uroczystym słowem, które wymawiam wieczór w ciszy lagun, a odpowiada na nie wzruszony głos słowem słodkim, prostym i zwięzłym, które wydaje mi się wówczas tak piękne: Io l'amo5.” 5 Kocham go. 8 Urywki z listów Musseta: „...Pomyśl, ja mam tylko ciebie: wszystkiemu przeczyłem, wszystkiemu bluźniłem, wątpię we wszystko, wyjąwszy w ciebie. Czy wiesz, czemu kocham tylko ciebie?... Nie łudzę się co do żadnej z twoich wad; nie kłamiesz, oto czemu cię kocham. Przypominam sobie dobrze ową noc... Ale, powiedz, gdyby nawet wszystkie podejrzenia były prawdą, i w czym mnie oszukiwałaś? Czy mówiłaś, że mnie kochasz? Czy nie uprzedziłaś mnie? Czy miałem jakie prawo? O, dziecię ukochane, wówczas, gdyś mnie kochała, czyś mnie oszukała kiedy? Czyż mogłem ci uczynić najlżejszą wymówkę przez tych siedem miesięcy, które widywałem cię dzień po dniu? I gdzież jest człowiek tak nikczemny, aby winić o przewrotność kobietę, która ceni go na tyle, aby go uprzedzić, że godzina jego nadeszła? Kłamstwo, oto czym się brzydzę i co mnie czyni najpodejrzliwszym z ludzi, może najnieszczęśliwszym. Ale ty jesteś równie szczera jak szlachetna i dumna. Oto czemu wierzę w ciebie i będę cię bronił przeciw całemu światu, do ostatniego tchu. ...Wiesz, co mnie zachwyciło w twoim liście? Sposób, w jaki mówisz o Pagellu, o jego dbałości o ciebie, o twoim przywiązaniu, szczerość, z jaką pozwalasz czytać mi w swym sercu... Wierzaj, kobieta tak mówiąca o nowym kochanku temu, którego rzuca i który kocha ją jeszcze, daje mu najwyższy dowód szacunku, jaki mężczyzna może otrzymać od kobiety.” O, Janie Jakubie, zaiste, twoje ziarno nie padło na opokę! „…Powiedz Pagellowi, że dziękuję mu za to, że cię kocha i czuwa nad tobą. Czyż to nie jest najpocieszniejsza rzecz w świecie to uczucie? Kocham tego chłopca prawie talk jak ty: wytłumacz to, jak umiesz. Jest przyczyną, iż straciłem cały skarb mego życia, a kocham go, jak gdyby mi go dał. Nie chciałbym was widzieć razem, a szczęśliwy jestem myśląc, że jesteście razem. Och, mój aniele, mój aniele, bądź szczęśliwa, wówczas i ja będę szczęśliwy...” Pagello nie pozostaje nieczuły na te wylewy. Oto urywek z jego listu: „Drogi Alfredzie, nie pisaliśmy jeszcze do siebie, może dlatego, że żaden z nas nie chciał być pierwszy. Ale to w niczym nie uszczupla wzajemnego przywiązania, które zawsze nas będzie spajało węzłem tak wzniosłym, a niezrozumiałym dla świata...” Mimo tej harmonii trojga dusz George Sand odczuwa niekiedy w objęciach Pagella tęsknotę za burzliwą miłością poety, która tak szczelnie umiała wypełnić jej życie: „...Przywykłam do entuzjazmu i brakuje mi go niekiedy... Tutaj nie jestem panią Sand; poczciwy Pietro nie czytał Lelii i nie sądzę, aby z niej coś zrozumiał. Pierwszy raz w życiu kocham bez namiętności. Otóż ja potrzebuję cierpieć dla kogoś; potrzebuję zużyć ten nadmiar energii i czucia, jaki jest we mnie. Potrzebuję dać pokarm tej macierzyńskiej troskliwości, która przywykła czuwać nad cierpiącą i znużoną istotą. Och! czemuż nie mogę żyć między wami dwoma, czemu nie mogę dawać wam szczęścia nie należąc do żadnego z was.” Tu zaczyna się nowy akt romantycznej tragikomedii. George Sand wraca do Paryża i z osobliwym, jak na tak rozumną kobietę, brakiem orientacji, wlecze za sobą Pagella. Jedną z pobudek podróży Pagella, jest chęć „uściskania Alfreda”, który również gorąco go do tego zachęca. Od pierwszego dnia . fikcja tej wzniosłej „trójcy”, wyrojona w egzotycznych warunkach w Wenecji, staje się niemożliwą: życie spłaszcza ją i wykrzywia. Nicość biednego Włocha, który na tle lagunów odniósł triumf nad poetą, ujawnia się w sceptycznej atmosferze Paryża zbyt jaskrawo. Pagello, nie czując gruntu pod nogami, robi się drażliwy, zazdrosny: nie wie, co z sobą począć w tym artystycznym światku, w którym kochanka jego odnalazła się jak w swoim żywiole: George Sand wymyka mu się, Musset jest uprzejmy, ale sztywny; w dodatku Włoch jest kuso z pieniędzmi, mieszka osobno w nędznym hoteliku... Aby zabić czas i spożytkować tę niewczesną podróż, Pagello uczęszcza do szpitali paryskich. Spotkanie Musseta z George Sand rozpaliło na nowo w sercu poety wszystkie ognie. Postanawia uciec, opuścić kraj na zawsze; jakoż w istocie wyjeżdża do Badenu, ale jedynie po to, aby stamtąd pisywać coraz płomienniej: 9 „...Nigdy żaden człowiek nie kochał tak, jak ja cię kocham. Tonę, pławię się w miłości; nie wiem już, czy żyję, czy jem, czy chodzę, czy oddycham, czy mówię: wiem, że kocham. Ach, jeśli miałaś przez całe życie niewygasłe pragnienie szczęścia, jeśli to jest szczęście być kochaną, jeśli kiedy prosiłaś o nie Boga, och ty, moje życie, moje dobro, moja ubóstwiana, spójrz na słońce, na kwiaty, na zieloność, na świat! Jesteś kochaną, powiedz to sobie, tak jak Bóg może być kochany przez swoich lewitów, wyznawców, męczenników. Umieram z miłości, miłości bez końca, bez nazwy, szalonej, rozpaczliwej, zatraconej; kocham cię, uwielbiam, ubóstwiam aż do ostatniego tchu! Nie, nie wyleczę się. Nie, nie będę próbował żyć; i wolę to; umrzeć kochając cię, to więcej warte niż żyć. Dużo dbam o to, co ludzie powiedzą! Powiedzą, że masz innego kochanka. Wiem o tym, płacę to życiem. Ale ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrumian.htw.pl
|