[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A.E. VAN VOGT    GRACZE NIE- A (PrzekÅ‚ad: Aleksandra JagieÅ‚owicz)  I.                  Nie-abstrakcje  Ludzki system nerwowy potencjalnie góruje nad umysÅ‚em każdego zwierzÄ™cia. W imiÄ™ rozumu i zrównoważonego rozÂwoju każdy osobnik musi nauczyć siÄ™ orientować w otaczajÄ…Âcym go rzeczywistym Å›wiecie. IstniejÄ… metody szkolenia, dziÄ™Âki którym można to osiÄ…gnąć.  Cienie. Ruch na zrujnowanym wzgórzu, gdzie niegdyÅ› wznosiÅ‚a siÄ™ Maszyna Igrzysk, a teraz panowaÅ‚ chaos. Dwie sylwetki, jedna dziwÂnie bezksztaÅ‚tna, powoli spacerowaÅ‚y wÅ›ród drzew. WynurzyÅ‚y siÄ™ z cieÂnia w krÄ…g Å›wiatÅ‚a rzucany przez lampÄ™, która jak samotny strażnik góÂrowaÅ‚a nad miastem, i wówczas jedna z nich przybraÅ‚a ksztaÅ‚t czÅ‚owieka. Druga pozostaÅ‚a cieniem, utkanym z mroku, z ciemnoÅ›ci, przez którÄ… przeÅ›wiecaÅ‚ blask ulicznej lampy. CzÅ‚owiek i cieÅ„, który poruszaÅ‚ siÄ™ jak czÅ‚owiek, a jednak nim nie byÅ‚. CieÅ„ czÅ‚owieka, który zatrzymaÅ‚ siÄ™ przy ogrodzeniu otaczajÄ…cym wzgórze. Cienistym ramieniem zatoczyÅ‚ krÄ…g nad miastem i przemówiÅ‚ nagle gÅ‚osem, który wcale nie byÅ‚ gÅ‚osem cienia, lecz czÅ‚owieka. -Powtórz instrukcje, Janasen. JeÅ›li mężczyzna odczuwaÅ‚ lÄ™k przed swym dziwnym kompanem, nie okazaÅ‚ go. ZiewnÄ…Å‚ lekko. - Spać mi siÄ™ chce - rzekÅ‚. -Instrukcje! CzÅ‚owiek zirytowany machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ…. - SÅ‚uchaj no, panie Wyznawco - odezwaÅ‚ siÄ™ znużonym gÅ‚osem -bÄ…dź Å‚askaw tak do mnie nie mówić. Nie bojÄ™ siÄ™ tej twojej maskarady. Znasz mnie. Wykonam zadanie. -Cierpliwość, z jakÄ… wysÅ‚uchujÄ™ twoich bezczelnych uwag, kieÂdyÅ› może siÄ™ skoÅ„czyć - odparÅ‚ Wyznawca. - Wiesz, że moje wÅ‚asne dziaÅ‚ania zawierajÄ… w sobie energiÄ™ czasu. Zwlekasz, żeby mnie obraÂzić, a ja ci powiem tylko tyle: jeÅ›li kiedyÅ› z tego powodu znajdÄ™ siÄ™ w tarapatach, zakoÅ„czÄ™ naszÄ… znajomość. W gÅ‚osie Wyznawcy zabrzmiaÅ‚a tak groźna nuta, że mężczyzna już siÄ™ nie odezwaÅ‚. ZaczÄ…Å‚ siÄ™ zastanawiać, dlaczego wÅ‚aÅ›ciwie drażni siÄ™ z tym wyjÄ…tkowo niebezpiecznym osobnikiem. DoszedÅ‚ do jedneÂgo tylko wniosku: czuÅ‚ siÄ™ przytÅ‚oczony tym, że jest pÅ‚atnym agentem na usÅ‚ugach osoby, która ma go caÅ‚kowicie w swojej wÅ‚adzy. -A teraz szybko, powtarzaj instrukcje -ponagliÅ‚ Wyznawca. Mężczyzna niechÄ™tnie usÅ‚uchaÅ‚. SÅ‚owa nie miaÅ‚y znaczenia, jak wietrzyk, który wiaÅ‚ im w plecy. UnosiÅ‚y siÄ™ w nocnym powietrzu niÂczym fantomy ze snu, jak cienie, które rozproszy sÅ‚oÅ„ce. ByÅ‚o tam coÅ› o wykorzystaniu walk ulicznych, które i tak wkrótce miaÅ‚y siÄ™ skoÅ„Âczyć. W Instytucie Emigracji pojawi siÄ™ wolne stanowisko. „FaÅ‚szywe papiery, które posiadam, pozwolÄ… mi na jego objÄ™cie we wÅ‚aÅ›ciwym czasie". A caÅ‚y ten spisek miaÅ‚ jeden cel: nie dopuÅ›cić, by Gilbert Gosseyn wyjechaÅ‚ na Wenus. CzÅ‚owiek nie miaÅ‚ pojÄ™cia, kim jest Gosseyn ani na co siÄ™ ma spóźnić, ale sama metoda byÅ‚a dość jasna. „Wykorzystam każdÄ… wÅ‚adzÄ™ w Instytucie, a za czternaÅ›cie dni, w czwartek, kiedy »Prezydent Hardie« bÄ™dzie odlatywaÅ‚ na Wenus, zajmÄ™ siÄ™ pewnym wypadkiem, który ma siÄ™ zdarzyć we wÅ‚aÅ›ciwym miejscu i czasie... ty zaÅ› sprawisz, że on tam bÄ™dzie, aby mu ulec. -Niczego nie mam zamiaru sprawiać - odparÅ‚ Wyznawca odleÂgÅ‚ym gÅ‚osem. - PrzewidujÄ™ jedynie, że siÄ™ tam znajdzie w odpowiedÂnim momencie. A kiedy ma siÄ™ zdarzyć ten wypadek? - O dziewiÄ…tej dwadzieÅ›cia osiem, czasu strefy dziesiÄ…tej. NastaÅ‚a cisza. Wyznawca zdawaÅ‚ siÄ™ pogrążony w medytacjach. - MuszÄ™ ciÄ™ ostrzec - rzekÅ‚ wreszcie. - Gosseyn to niezwykÅ‚a istota. Nie wiem, czy to coÅ› zmieni czy nie. W każdym razie nie widzÄ™ przyczyny, dla której cokolwiek miaÅ‚oby ulec zmianie. Zawsze jednak istnieje taka możliwość. Uważaj. Mężczyzna wzruszyÅ‚ ramionami. - ZrobiÄ™ tylko to, co bÄ™dÄ™ mógÅ‚. Nie bojÄ™ siÄ™. - Zostaniesz zabrany w odpowiednim momencie, w zwykÅ‚y spoÂsób. Możesz poczekać tu albo na Wenus. - Na Wenus - mruknÄ…Å‚ mężczyzna. -Znakomicie. ZapadÅ‚o milczenie. Wyznawca poruszyÅ‚ siÄ™ lekko, jakby chciaÅ‚ siÄ™ uwolnić od wiÄ™zów obecnoÅ›ci tamtego. Cienisty ksztaÅ‚t straciÅ‚ nagle na konsystencji. Lampa uliczna lÅ›niÅ‚a ostrym blaskiem poprzez czarnÄ… materiÄ™ jego ciaÅ‚a, ale nawet teraz, kiedy staÅ‚ siÄ™ bardziej mglisty, ulotÂny, zatarty, pozostawaÅ‚ spójny i nie traciÅ‚ ksztaÅ‚tu. ZniknÄ…Å‚ caÅ‚y, jakby go tam nigdy nie byÅ‚o. Janasen czekaÅ‚. ByÅ‚ czÅ‚owiekiem praktycznymi ciekawskim. Już wczeÂÅ›niej widywaÅ‚ zÅ‚udy i teraz byÅ‚ przekonany, że ma do czynienia zjedna z nich. Po trzech minutach ziemia zapÅ‚onęła. Janasen wycofaÅ‚ siÄ™ ostrożnie. OgieÅ„ szalaÅ‚, ale nie na tyle, żeby nie byÅ‚o widać wewnÄ™trznych części maszyny ze skomplikowanymi obwodami, które biaÅ‚y, syczÄ…cy pÅ‚omieÅ„ pożeraÅ‚ i trawiÅ‚ w bezksztaÅ‚tnÄ… masÄ™. Mężczyzna nie czekaÅ‚ do samego koÅ„ca. RuszyÅ‚ Å›cieżkÄ… prowadzÄ…cÄ… do stacji robokarów. Kilka minut potem byÅ‚ już w mieÅ›cie. Transformacja energii czasowej ciÄ…gnęła siÄ™ w nieokreÅ›lonym bliżej tempie aż do ósmej czterdzieÅ›ci trzy rano pierwszego czwartku marca 2561 roku. Wypadek Gilberta Gosseyna zaplanowany byÅ‚ na dziewiÄ…tÄ… dwadzieÅ›cia osiem. 8.43 rano. W porcie kosmicznym na szczycie góry nad miastem statek na Wenus „Prezydent Hardie" unosiÅ‚ siÄ™ w pozycji startowej. Odlot zaplanowano na pierwszÄ… po poÅ‚udniu. Dwa tygodnie minęły od dnia, gdy Wyznawca i jego najemnik ze skÄ…panego w mroku wzgórza spoglÄ…dali w dół na miasto. Dwa tygoÂdnie i jeden dzieÅ„ upÅ‚ynęły od chwili, gdy strumieÅ„ energii elektryczÂnej wystrzeliÅ‚ z czary energetycznej w Instytucie Semantyki Ogólnej i dokonaÅ‚ krwawej egzekucji Thorsona. W rezultacie, walki w centrum miasta zakoÅ„czyÅ‚y siÄ™ w ciÄ…gu trzech dni. RobonarzÄ™dzia warczaÅ‚y, brzÄ™czaÅ‚y, syczaÅ‚y i pracowaÅ‚y pod kieÂrunkiem wÅ‚asnych elektronicznych mózgów. W ciÄ…gu jedenastu dni gigantyczne miasto wróciÅ‚o do życia, nie bez wysiÅ‚ku, nie bez zginania ludzkich karków ramiÄ™ w ramiÄ™ z maszynami. Wyniki byÅ‚y olÅ›niewajÄ…Âce. Przywrócono dostawy żywnoÅ›ci. WiÄ™kszość blizn po bitwie zniknęła. A co najważniejsze, wraz z każdym kolejnym komunikatem z WeÂnus, z upÅ‚ywem każdego kolejnego dnia znikaÅ‚ lÄ™k przed nieznanymi siÅ‚ami, które uderzyÅ‚y w system sÅ‚oneczny. 8.30 rano. Na Wenus, w kraterze, który kiedyÅ› byÅ‚ tajnÄ… bazÄ… galaktycznÄ… NajwiÄ™kszego Imperium UkÅ‚adu SÅ‚onecznego, Patricia Hardie sieÂdziaÅ‚a w swym drzewnym apartamencie, studiujÄ…c skróconÄ… wersjÄ™ przeÂwodnika gwiezdnego. MiaÅ‚a na sobie trzydniowej trwaÅ‚oÅ›ci strój domoÂwy; bÄ™dzie go nosić tylko dzisiaj, a potem wyrzuci. ByÅ‚a mÅ‚odÄ… i Å‚adnÄ… kobietÄ…, ale jej urodÄ™ przyćmiewaÅ‚a inna, bardziej niezwykÅ‚a cecha -wÅ‚adczość. Mężczyzna, który otworzyÅ‚ drzwi i wszedÅ‚, zatrzymaÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™, aby na niÄ… popatrzeć. JeÅ›li nawet usÅ‚yszaÅ‚a kroki, nie zareagowaÅ‚a. EIdred Crang czekaÅ‚ z lekkim rozbawieniem, ale bez urazy. PodziÂwiaÅ‚ i szanowaÅ‚ PatriciÄ™ Hardie, ale mÅ‚oda kobieta do tej pory nie przeÂszÅ‚a peÅ‚nego treningu nie-A. Jej odruchowe i z dawna wpojone reakÂcje dawaÅ‚y wiÄ™c jeszcze o sobie znać. W czasie gdy jej siÄ™ przyglÄ…daÅ‚, prawdopodobnie zdoÅ‚aÅ‚a przebyć caÅ‚y podÅ›wiadomy proces akcepÂtacji jego wtargniÄ™cia. PodniosÅ‚a gÅ‚owÄ™. - No i co? - spytaÅ‚a. SzczupÅ‚y mężczyzna zrobiÅ‚ krok do przodu. - Nic z tego - odparÅ‚. - Ile informacji to oznacza? - SiedemnaÅ›cie - pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. - Obawiam siÄ™, że dziaÅ‚aliÅ›my zbyt powoli. PrzyjÄ™liÅ›my za pewnik, że Gosseyn spróbuje tu wrócić. Teraz nasza jedyna nadzieja w tym, że bÄ™dzie na statku, który dziÅ› odlatuje z Ziemi na Wenus. Przez chwilÄ™ panowaÅ‚o milczenie. Kobieta zaznaczyÅ‚a pewne ustÄ™Âpy w przewodniku ostrym jak igÅ‚a przyrzÄ…dem. Za każdym razem, kieÂdy dotykaÅ‚a strony, materiaÅ‚ rozjaÅ›niaÅ‚ siÄ™ bladoniebieskim Å›wiatÅ‚em. Wreszcie wzruszyÅ‚a ramionami. - Nie można na to nic poradzić. Kto by pomyÅ›laÅ‚, że Enro tak szybko odkryje, co robisz? Na szczęście dziaÅ‚aÅ‚aÅ› szybko i jego żoÅ‚Ânierze w tym obszarze zostali rozproszeni na tuziny baz i już sÄ… wykoÂrzystywani do innych celów. UÅ›miechnęła siÄ™ z podziwem. - Mój drogi, wykazaÅ‚eÅ› ogromny spryt, powierzajÄ…c ich czuÅ‚ej opiece komendantów baz. Tak bardzo pragnÄ… mieć pod swojÄ… komenÂdÄ… jak najwiÄ™cej żoÅ‚nierzy, że kiedy jakiÅ› odpowiedzialny oficer przeÂkaże im kilka milionów, po prostu ich ukrywajÄ…. Kilka lat temu Enro musiaÅ‚ opracować caÅ‚y system wykrywania armii, które zaginęły w ten wÅ‚aÅ›nie sposób. Nagle zmieniÅ‚a temat. - Czy wiesz już, jak dÅ‚ugo bÄ™dziemy musieli tu pozostać? - W tym punkcie nowiny sÄ… kiepskie - odparÅ‚ Crang. - Na Geli 30 majÄ… polecenie odciÄ™cia Wenus od indywidualnej „matrycy" natychÂmiast po tym, gdy siÄ™ tam znajdziemy PozostawiajÄ… otwartÄ… drogÄ™ dla statków, co już jest dużym ustÄ™pstwem, ale dowiedziaÅ‚em siÄ™, że zamykajÄ… drogÄ™ dla prywatnych deformatorów, czy zdążymy na GelÄ™ czy nie. ZmarszczyÅ‚ brwi. - Gdyby tylko Gosseyn siÄ™ spieszyÅ‚, zdoÅ‚aÅ‚bym ich przetrzymać jeszÂcze dzieÅ„ lub dwa, nie ujawniajÄ…c twojej tożsamoÅ›ci. MyÅ›lÄ™, że musimy podjąć ryzyko. WyglÄ…da na to, że Gosseyn jest ważniejszy od nas. - Mówisz jakoÅ› dziwnie - zauważyÅ‚a nagle Patricia Hardie. - CoÅ› siÄ™ staÅ‚o. Czy wybuchÅ‚a wojna? Crang zawahaÅ‚ siÄ™: - Kiedy przesyÅ‚aÅ‚em komunikat, dostroiÅ‚em siÄ™ do jakiegoÅ› wielÂkiego zamieszania rozmów z miejsca w pobliżu centrum Galaktyki. OkoÅ‚o dziewiÄ™ciuset tysiÄ™cy statków wojennych atakuje główne siÅ‚y Ligi w Szóstym Dekancie. MÅ‚oda kobieta milczaÅ‚a przez dÅ‚uższy czas. Gdy wreszcie siÄ™ odeÂzwaÅ‚a, w oczach miaÅ‚a Å‚zy. - A zatem Enro rzuciÅ‚ siÄ™ na Å‚eb, na szyjÄ™. To zaÅ‚atwia sprawÄ™. SkoÅ„czyÅ‚am z nim. Możesz z nim zrobić, co zechcesz, oczywiÅ›cie, jeÅ›li uda ci siÄ™ go dopaść. Crang byÅ‚ nieporuszony. - To byÅ‚o nie do unikniÄ™cia. Martwi mnie jedynie szybkość, z jakÄ… to nastÄ…piÅ‚o. Wyobraź sobie, czekać aż do wczoraj z wysÅ‚aniem dokÂtora Kaira na ZiemiÄ™ w poszukiwaniu Gosseyna. - Kiedy on tam dotrze? - machnęła niecierpliwie rÄ™kÄ…. - Ach, prawda, przecież mi mówiÅ‚eÅ›. Pojutrze, czyż nie? Eldredzie, my nie możemy czekać. WstaÅ‚a i podeszÅ‚a do niego. Zmrużonymi w zamyÅ›leniu oczami wpatrywaÅ‚a siÄ™ w jego twarz. -Nie bÄ™dziemy chyba musieli podejmować jakiegoÅ› straszliwego ryzyka? - JeÅ›li nie bÄ™dziemy czekać - przerwaÅ‚ jej Crang - Gosseyn znajÂdzie siÄ™ w odlegÅ‚oÅ›ci dziewiÄ™ciuset siedemdziesiÄ™ciu jeden lat Å›wietlÂnych od najbliższego transportu miÄ™dzygwiezdnego. - Enro może w każdej chwili „upodobnić" bombÄ™ atomowÄ… do doku - szybko wtrÄ…ciÅ‚a Patricia. -Nie sÄ…dzÄ™, aby chciaÅ‚ zburzyć bazÄ™. Zbyt wiele czasu zajęło jej zaÅ‚ożenie, a poza tym wydaje mi siÄ™, że on wie o twojej obecnoÅ›ci tutaj. SpojrzaÅ‚a na niego podejrzliwie. - SkÄ…d miaÅ‚by uzyskać tÄ™ informacjÄ™? - Ode mnie - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Crang. - MusiaÅ‚em powiedzieć Thorsonowi, kim jesteÅ›, aby ocalić ci życie. PowiedziaÅ‚em też przy okazji jednemu z agentów Enro. -I tak wszystko to sÄ… tylko pobożne życzenia - odparÅ‚a. - JeÅ›li uda nam siÄ™ stÄ…d wyrwać, zawsze możemy wrócić po Gosseyna. Crang przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej w zadumie. - Mam wrażenie, że to jeszcze nie wszystko. Zapominasz, że GosÂseyn zawsze przyjmowaÅ‚, iż za nim lub u jego boku stoi istota, którÄ… z braku lepszej nazwy okreÅ›laÅ‚ mianem kosmicznego szachisty. NatuÂralnie, nie jest to odpowiednie porównanie, ale jeÅ›li już je przyjmiemy, musimy liczyć siÄ™ z drugim graczem. Szachy nie sÄ… grÄ… jednoosoboÂwÄ…. I jeszcze jedno: Gosseyn uważaÅ‚ siÄ™ za pionka mniej wiÄ™cej z ostatniego rzÄ™du. SÄ…dzÄ™, że teraz, kiedy zabiÅ‚ Thorsona, staÅ‚ siÄ™ hetmaÂnem. A niebezpiecznie jest pozostawać hetmanem w miejscu, z któreÂgo nie można siÄ™ ruszyć. Powinien znajdować siew przestrzeni, poÅ›ród gwiazd, gdzie bÄ™dzie miaÅ‚ możliwie najwiÄ™kszÄ… swobodÄ™ manewrów. Dopóki gracze mogÄ… planować i wykonywać ruchy, nie zdradzajÄ…c siÄ™ i nie narażajÄ…c na odkrycie, Gosseyn znajduje siÄ™ w Å›miertelnym nieÂbezpieczeÅ„stwie. Uważam, że opóźnienie nawet o kilka miesiÄ™cy może mieć fatalne skutki. - WÅ‚aÅ›ciwie dokÄ…d siÄ™ wybieramy? - zapytaÅ‚a po krótkim milÂczeniu. - Użyjemy normalnych przekaźników, ale zatrzymamy siÄ™ gdzieÅ›, żeby zasiÄ™gnąć jÄ™zyka. JeÅ›li moje obawy siÄ™ potwierdzÄ…, jest tylko jedno miejsce, do którego możemy siÄ™ udać. - WiÄ™c jak dÅ‚ugo zamierzasz czekać? Crang spojrzaÅ‚ na niÄ… poważnie. - JeÅ›li nazwisko Gosseyna znajduje siÄ™ na liÅ›cie pasażerów „PreÂzydenta Hardie"... a otrzymam tÄ™ listÄ™ natychmiast po starcie statku z Ziemi... bÄ™dziemy czekać na jego przybycie, to znaczy trzy dni i dwie noce od dziÅ›. - A jeÅ›li jego nazwiska nie ma na liÅ›cie? - Wtedy wiejemy stÄ…d, gdy tylko siÄ™ o tym przekonamy. OkazaÅ‚o siÄ™, że nazwiska Gilberta Gosseyna nie byÅ‚o na liÅ›cie pasażerów „Prezydenta Hardie". 8.43 rano. Gosseyn gwaÅ‚townie zerwaÅ‚ siÄ™ z łóżka i niemal natychÂmiast uÅ›wiadomiÅ‚ sobie trzy rzeczy: która jest godzina, że sÅ‚oÅ„ce Å›wieÂci przez okno pokoju hotelowego oraz że wideofon obok wezgÅ‚owia brzÄ™czy cicho, ale natrÄ™tnie. Nagle przypomniaÅ‚o mu siÄ™, że wÅ‚aÅ›nie dziÅ› „Prezydent Hardie" odlatuje na Wenus. Ta myÅ›l poraziÅ‚a go. Wskutek walk transport miÄ™Âdzyplanetarny zredukowano do jednego statku na tydzieÅ„, a on wciąż miaÅ‚ problemy z uzyskaniem zezwolenia na wylot wÅ‚aÅ›nie dziÅ›. PochyÂliÅ‚ siÄ™ i wÅ‚Ä…czyÅ‚ odbiornik, ale ponieważ wciąż byÅ‚ w piżamie, ekran pozostawiÅ‚ wyÅ‚Ä…czony. - Tu Gosseyn - rzekÅ‚. - Panie Gosseyn - rozlegÅ‚ siÄ™ mÄ™ski gÅ‚os - tu Instytut Emigracji. Gosseyn zesztywniaÅ‚. WiedziaÅ‚, że to dzieÅ„ podjÄ™cia decyzji, a w gÅ‚osie jego rozmówcy brzmiaÅ‚ ton, który wcale mu siÄ™ nie spodobaÅ‚. - Kto mówi? - rzuciÅ‚ ostro. - Janasen. - Och - skrzywiÅ‚ siÄ™ Gosseyn. WÅ‚aÅ›nie ten czÅ‚owiek przez caÅ‚y czas rzucaÅ‚ mu kÅ‚ody pod nogi, żądaÅ‚ do niego Å›wiadectwa urodzenia i różnych innych dokumentów, aż wreszcie odmówiÅ‚ przyjÄ™cia pozyÂtywnego dla Gosseyna wyniku testu wykrywaczem kÅ‚amstw. Janasen byÅ‚ niższym urzÄ™dnikiem. Nie wiadomo, jak doszedÅ‚ do tego stanowiÂska, biorÄ…c pod uwagÄ™ jego niemal patologicznÄ… niechęć do wykazyÂwania wÅ‚asnej inicjatywy. Nie byÅ‚ to partner do rozmowy w dniu odloÂtu statku na Wenus. Gosseyn siÄ™gnÄ…Å‚ do wyÅ‚Ä…cznika i wÅ‚Ä…czyÅ‚ ekran. CzekaÅ‚, aż obraz ustabilizuje siÄ™ nieco, po czym rzekÅ‚: - SÅ‚uchaj no, Janasen, chcÄ™ rozmawiać z Yorke'em. - OtrzymaÅ‚em instrukcje od pana Yorke'a - odparÅ‚ Janasen. PomiÂmo chudoÅ›ci jego twarz wyglÄ…daÅ‚a zdumiewajÄ…co gÅ‚adko. - PoÅ‚Ä…cz mnie z Yorke'em - nalegaÅ‚ Gosseyn. Janasen ud...
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrumian.htw.pl
|