Andrews Ilona - Kate Daniels 02 - ...

Strona startowa
Andrews Ilona - Kate Daniels 02 - Magia Parzy [całość], Ebooks~Mbooks, Ebooks
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Magia Parzy
Seria z Kate Daniels:
1. Magia kąsa
2. Magia parzy
Rozdział 1
Telefon zadzwonił w środku nocy. W miasto właśnie uderzyła fala magii, więc teoretycznie nie powinien działać, ale
działał. Zadzwonił drugi, trzeci raz, jakby oburzony, że go ignoruję, i dzwonił tak, dopóki nie sięgnęłam po słuchawkę.
- Taaak? - spytałam, ziewając.
- Mamy nowy dzień, Kate - usłyszałam miły głos, co mogło sugerować, że po drugiej stronie kabla znajduje się
szarmancki, kulturalny, przystojny mężczyzna, czyli ktoś, kim na pewno nie był Jim. A przynajmniej nie w swojej
ludzkiej postaci.
Przetarłam oczy starając się dojrzeć wskazówki zegara wiszącego na ścianie.
-Jest druga w nocy, Jim - oznajmiłam. - Jakbyś nie wiedział, to niektórzy ludzie śpią o tej porze.
- Mam zlecenie.
Słowa Jima sprawiły, że natychmiast usiadłam na łóżku, całkiem rozbudzona. To była dobra wiadomość -
potrzebowałam pieniędzy.
6 ] I
LONA
A
NDREWS
- Forsą dzielimy się po połowie - stwierdziłam tonem, który wyraźnie sugerował, że nie dopuszczam innej
możliwości.
- Dostaniesz jedną trzecią - negocjował Jim.
- Połowę - powtórzyłam spokojnie.
- Trzydzieści pięć procent - głos Jima przestał być łagodny i miły.
- Połowę - nie ustępowałam.
Po drugiej stronie zapadło milczenie. Widać mój były partner z Gildii mocno się nad czymś głowił, aż w końcu
usłyszałam:
- No dobra, czterdzieści.
Gdy odłożyłam słuchawkę, w sypialni zrobiło się cicho. Nie zasunęłam zasłon, więc przez metalowe kraty
chroniące okno od zewnątrz wpadało do pokoju rozproszone światło księżyca. Księżycowa poświata działała jak
katalizator i kraty błyszczały niebieskawą patyną w miejscach, gdzie srebro wchodziło w reakcję z zaklęciami
ochronnymi. Za tymi kratami spało miasto niczym wielka, ociężała, legendarna bestia; było ciemne i zadziwiająco
spokojne. Kiedy magia odpłynie, co oczywiście prędzej czy później nastąpi, bestia obudzi się eksplozją elektrycznych
świateł i przy akompaniamencie wystrzałów z broni palnej.
Co prawda moje zaklęcia ochronne nie zatrzymywały kul z pistoletu, ale doskonale chroniły sypialnię przed magią,
a to mi w zupełności wystarczało.
Ponownie rozległ się dźwięk telefonu. Pozwoliłam, by zadzwonił po raz drugi, zanim podniosłam słuchawkę.
- Wygrałaś - powiedział Jim. Z jego gardła wydobywał się dźwięk przypominający ciche warczenie. - Dostaniesz
połowę.
- Gdzie jesteś? - spytałam.
- Na parkingu tuż pod twoim oknem, Kate. Dzwonił z telefonu w budce, który również nie
powinien działać. Sięgnęłam po ubranie przyszykowane obok łóżka właśnie na takie okazje, jak dzisiejsza.
- Co to za robota? - spytałam jeszcze. -Jakiś szajbnięty podpalacz.
Czterdzieści pięć minut później schodziłam w dół krętymi korytarzami podziemnego garażu, który wskazał Jim.
Ponieważ nie działało żadne oświetlenie, bez pomocy latarki widziałam na odległość mniej więcej pięciu centymetrów.
Oczywiście do momentu, kiedy z ciemnych czeluści nie wyłoniła się ognista kula pędząca wprost na mnie. Była
ogromna i mieniła się na przemian jaskrawą żółcią i czerwienią. Uskoczyłam za betonowy słup, czując, jak ręce, w
których trzymałam nóż do rzucania, wilgotnieją od potu. Owionęła mnie fala gorąca. Przez chwilę nie mogłam nawet
oddychać, a potem ściana ognia przetoczyła się obok i eksplodowała iskrami na przeciwległej ścianie.
R
OZDZIAŁ PIERWSZY
j
7
W tej samej chwili usłyszałam, jak gdzieś z głębi garażu dobiega piskliwy rechot. Wychyliłam się ostrożnie, oparta
o słup i zerknęłam w kierunku, z którego dochodził śmiech. Nie zobaczyłam nic prócz ciemności. Dlaczego, do
cholery, uderzenie techniki nie może nigdy następować wtedy, kiedy najbardziej go potrzeba?
Dokładnie naprzeciwko mnie, za następnym rzędem betonowych słupów podpierających strop, Jim podniósł rękę i
kilka razy dotknął palcami kciuka, jakby pokazywał otwierający się i zamykający dziób. Negocjacje. Chciał, żebym
skupiła na sobie uwagę szaleńca, który właśnie zamienił czterech ludzi w smażone steki? Dobra. Mogę to zrobić.
- W porządku, Jeremy! - krzyknęłam w ciemność. - Daj mi salamandrę, a w zamian ja nie odetnę ci głowy!
Kątem oka widziałam, jak Jim zasłania usta i zaczyna się trząść. Prawdopodobnie śmiał się z tego, co
powiedziałam, ale nie mogłam być pewna. W przeciwieństwie do niego, nie miałam zdolności widzenia w
ciemnościach jak kot.
Rechot Jerem'ego stawał się coraz bardziej donośny i histeryczny.
- Głupia suka! - zawołał i nie miałam żadnych wątpliwości, że chodzi mu o mnie.
Jim wyszedł ostrożnie zza słupa i wtopił się w ciemność, podążając w kierunku, z którego dochodził głos. Co
prawda widział w obecnych warunkach znacznie lepiej niż ja, ale nawet on nie potrafił przeniknąć wzrokiem ciemności
tak absolutnych. Tym razem musiał wytropić „zwierzynę" po dźwiękach, które wydawała, co oznaczało, że przez cały
czas musiałam rozmawiać z Jeremym. Sytuacja stawała się dość paradoksalna, bowiem w czasie, kiedy Jim skradał się
w stronę Jeremy'ego, Jeremy podkradał się do mnie.
W zasadzie nie było się czym przejmować - przecież to tylko niebezpieczny piroman uzbrojony w salamandrę w
kuli z magicznego szkła, który zamierzał puścić całą Atlantę z dymem.
ej sytuacji najważniejszą rzeczą było
odebranie mu kuli, bo gdyby celowo czy przypadkiem została rozbita, z pewnością zyskałabym większą sławę niż
krowa niejakiej pani 0'Leary1.
- Do licha, Jeremy, powinieneś popracować nad zasobem słów - kontynuowałam wymianę zdań. - Zdzira, franca,
stara torba, kurwa, szmata, dziwka, a to tylko kilka z tysiąca innych, których mógłbyś użyć. Popatrz sam, tyle
wspaniałych określeń, a ciebie stać co najwyżej na „sukę". Wiesz co, Jeremy, daj mi lepiej tę salamandrę, zanim zrobisz
sobie krzywdę.
- Mogę ci co najwyżej dać obciągnąć druta... dziwko! - syknął Jeremy.
1 Katarzyna 0'Leary (1827-1895) - irlandzka imigrantka mieszkająca w Chicago posądzona o spowodowanie wielkiego pożaru Chicago 8
października 1871 r. Według pogłoski trwający dwadzieścia pięć godzin pożar miała spowodować krowa pani 0'Leary, która kopnęła pozostawioną
w oborze lampę naftową (przyp. tłum.).
  [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rumian.htw.pl
  •  
     
    Linki
     
     
       
    Copyright 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates