Annette Curtis Klause - The Silver ...

Strona startowa
Annette Curtis Klause - The Silver Kiss (całość),
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1. ZoeDom był pusty. Zoe wiedziała o tym, jak tylko weszła przez drzwi frontowe. Tylkozegar tykał w kuchni rzucajšc wyzwanie ciszy.Strach skręcał jš od rodka. Mamusiu, pomylała jak dziecko. Czy to znowu szpitalczy też co gorszego? Zrzuciła plecak w holu, zapinajšc o otwartych drzwiach, powoli weszłado kuchni, bojšc się, jaka wiadomoć może na niš czekać. Był licik wiszšcy na lodówce.Pojechałem do szpitala. Nie martw się. Przygotuj sobie obiad. Wrócę, kiedy będęmógł. Kocham cię, Tata. P.S. Nie czekaj.Zgniotła licik i rzuciła go do kosza na mieci. Spudłowała. Warknęła ze złociš.Wyglšda na to, że ostatnio wszystkie jej rozmowy z tatš odbywajš się za porednictwemmagnesu na lodówkę w kształcie banana. Banan mówi, pomylała. Obronił lodówkę,powstrzymujšc jš przed otwieraniem drzwi. Nie była w stanie jeć.Zoe Ptaszek, nazywali jš w szkole. Zawsze była szczupła, lecz teraz koci wydawałysię puste. Jej nadgarstki i przeguby pokryte były cieniami przypominajšcymi siniaki. Byłaprawie tak chuda jak jej matka marniejšca przez raka w szpitalu. Może to solidarnoć wmierci, zastanawiała się na wpół poważnie. Zawsze była porównywana do matki. Miała takiesame szare oczy, długie czarne włosy z drobnym skrętem, zwodniczo bladš skórę, któraopalała się szybko przy najdrobniejszej zachęcie. Czy nie byłoby to ironiczne ,gdyby umarłanagle, znikajšc kiedy jej sobowtór odszedł?Zoe wybiegła z kuchni, niepewna co robić. Jak mogła zmywać naczynia czy wycieraćsztućce, kiedy Bóg wie, co się dzieje z jej mamš w szpitalu? Strzšsnęła z ramion płaszcz,zostawiajšc go na krzele. Tata cały czas powtarzał, że wszystko będzie dobrze, ale co jeli bysię co zdarzyło, a jej by tam nie było, wszystko dlatego, że nie potrafił się przed nišprzyznać, że mama może umierać?Pocišgnęła za sweter skręcajšc pukiel włosów; jej dłonie nie mogły przestać drżeć. Dotej pory powinnam się do tego przyzwyczaić, pomylała. To trwało od ponad roku: długiepobyty w szpitalu, krótkie pobyty, tygodnie nadziei, potem nagłe nawroty oraz lekarstwaktóre powodowały, że była bardziej schorowana porównujšc to z nieustajšcym bólem. Alebyłby to grzech, gdybym się przyzwyczaiła do czego takiego, pomylała. Nienaturalne. Niemożesz sobie pozwolić na przyzwyczajenie się do tego, ponieważ to równa się rezygnacji.Zatrzymała się w jadalni. Była skapo umeblowana długim, antycznym stołem nakozłach i krzesłami, które prawie wszystkie pasowały, ale ciany były fanfarš ku czci życiajej matki. Dawały dom ogromnym, jasnym, krzykliwym obrazom namalowanym przez AnneSutcliff farbami olejowymi; obrazy przepełnione wyrazistymi emocjami, pełne miejšcych sięludzi, którzy skaczš, wirujš i piewajš. Jak mama, pomylała Zoe jak mama zwykła robić. Itu włanie się różniš, dla Zoe napisała spokojnš poezję przepełnionš zmierzchem i pytaniami.To nie jest nawet dobra poezja, pomylała. Nie posiadam talentu, jest jej. To ja powinnam byćtš, która jest chora; ona ma tak wiele do zaoferowania, tyle życia.- Jeste tš mrocznš, mówiła czasami jej mama z rozbawionym zdziwieniem. Jestetajemnicš.Chciałbym być jak oni, pomylała prawie błagalnie, gdy gładziła karmazynowš farbęby poczuć linie pędzla, majšc nadzieję, że może wchłonie jej ciepło.Salon był chłodny i zacieniony. Przebłyski wiatła słonecznego na dachu, mogłaujrzeć przez okno przypominajšce bawišce się wiatła na tafli wody, wodne kolory pokojuprzywodzšce na myl podwodne wiaty. Może odnajdzie tu spokój. Wtopiła się w kanapę.Po prostu ciesz się tym pokojem, powtarzała sobie; pokój, który zawsze się tuznajdował i zawsze będzie; pokój, który uległ zmianie. Mam pięć lat, udawała. Mama jest wkuchni, przygotowuje wczesny obiad. Wychodzš dzi wieczór na imprezę, a Sarah przychodziby się mnš zaopiekować. Zaraz pójdę pobawić się moim domkiem dla lalek.Lecz to nie będzie trwać, więc otworzyła oczy i wycišgnęła się. Jej palce dotknęłygładkiej tanioci papieru gazetowego. Poranna gazeta wcišż leżała rzucona na kanapę.Zerknęła na niš z odrobinš zainteresowania, ale nagłówek zabłysnšł: MATKA DWÓJKIZNALEZIONA MARTWA. Jej brzuch się zacisnšł. Matka każdego jest znaleziona martwa,pomylała z rozgoryczeniem. Dlaczego nie każdego? Lecz nie mogła się powstrzymaćczytajšc klika następnych linijek. Przecięte gardło, mówił artykuł, osuszone z krwi.- To absurd, powiedziała na głos. Jej palce zacisnęły się z obrzydzenia, zgniatajšcstronę. Co to jest - the National Enquirer1? Odrzuciła gazetę, zerwała się na równe nogi iskierowała się w stronę swojego pokoju.Ale telefon zadzwonił zanim dosięgła schodów. Wzdrygnęła się, lecz popędziła domiejsca gdzie rozszerza się hol i podniosła słuchawkę. To był znajomy głos, ale nie jej ojca.- Zoe, to okropne, Lorraine, jej najlepsza przyjaciółka, zawodziła przez liniętelefonicznš z typowym dramatyzmem. To powinno być pocieszajšce.- Co jest okropne? Zoe wydyszała z dudnišcym sercem. Czy szpital zadzwonił dodomu Lorraine, ponieważ jej nie zastali w domu?1 The National Enquirer- jest tygodnikiem brukowym wywodzšcym się z USA, operuje on głównie tanišsensacjš, seks-skandalami oraz ezoterycznymi historyjkami. Artykuły dotyczš głównie ciekawostek z życiagwiazd.- Przeprowadzamy się.- Co? - Chwila niepewnoci.- Tata dostał tš prace w Oregonie2.- Oregonie? Mój Boże, Lorraine. To Wenus.- PrawieZoe usiadła na krzele z prostym oparciem obok stolika, na którym leżał telefon. Tonie był jej ojciec. To nie była dzwonišca mierć, ale..Kiedy? zapytała.- Za dwa tygodnie.- Tak szybko? Zoe zawijała i odwijała sznurek od telefonu wokół swojej pięci. To sięnie dzieje, pomylała.- Chcš go natychmiast. Wylatuje dzi wieczór. Możesz w to uwierzyć? Zamierzaszukać dla nas domu, kiedy tam dotrze. Wróciłam do domu, a Diane telefonowała do firmprzeprowadzkowych.- Ale mówiła, że to nic poważnego.- Widać jak wiele mi mówi, nieprawdaż? Diane wiedziała.Zoe rzuciła się by co powiedzieć. Czy cokolwiek mogło to zatrzymać?Nie wariuje z powodu takiego popiechu?- Och, ona sšdzi, że to wspaniale. To miejsce ominie opad radioaktywny, co więcejmoże wyhodować mnóstwo cukinii.- Co z twojš mamš?- Nie obchodziłoby jš, gdyby przeprowadził się do Australii. Ale jest niele wkurzona,że zabiera mnie.- Nie możesz z niš zostać? - Proszę, proszę, cicho błagała Zoe.- Och, wiesz. To przegrana bitwa. Nie pozwalam jej rozwinšć skrzydeł.- Lorraine! Ona nie jest taka zła.2 Oregon- stan w zachodniej częci Stanów Zjednoczonych, na wybrzeżu Pacyfiku.- Wyprowadziła się, nieprawdaż?Nie było potrzeby walczyć z tym argumentem znowu, pomylała Zoe. Oregon.Westchnęła. Lorraine zajęczała.Taak! To odrażajšce. To jest odludzie czy co takiego. Nie jestem gotowa na wielkšwyprawę. Mogłabym zostać z Tobš - dodała z nadziejš.- Zapytam - powiedziała Zoe, chociaż nie było na to żadnych szans. Obie wiedziały,że to było niemożliwe w tej chwili.- Niee!Co ja teraz zrobię? pomylała Zoe.Możesz mnie odwiedzać. -Wydawało się żałosnš sugestiš.- Wielka mi rzecz.- Taak.- Możesz do mnie wpać? - zapytała Lorraine.- Nie. Na razie lepiej żebym tu została.- Oo! Co nie tak?- Jest znowu w szpitalu.- O cholera.To włanie tu Lorraine się wyłšczała, pomylała Zoe. Dlaczego nie jest w stanie zemnš o tym rozmawiać? Dlaczego musi się wycofywać za każdym razem? Jest moja najlepszšprzyjaciółkš, psiakrew, nie tak, jak te głupki w szkole, którzy sš zbyt zawstydzeni nawet by wogóle na mnie spojrzeć. Szukała w mylach tego, co chciała powiedzieć. Czego, cozatrzymałoby Lorraine na linii.Była tam tylko cisza.- Słuchaj, powiedziała Lorraine, - chyba nie masz ochoty na rozmowę. Zadzwoń domnie póniej, kiedy się dowiesz czego o mamie. Dobrze?Nie, to ty jeste tš, która nie chce rozmawiać, pomylała Zoe, ale zdołała tylkopowiedzieć:- Mm-hm.- Dobra. Więc wtedy pogadamy. - Ale nie rozłšczyła się Hej, posłuchaj Zoe, kochamcię i wszystkie te pierdoły. Jak siostry, no wiesz. Chrzšknęła by ukryć niespodziewanšniemiałoć.Zadzwoń do mnie.- Jasne, Zoe - umiechnęła się ironicznie. Nie porozmawiajš o tym. Czeć.- Czeć Zo. Trzymaj się ciepło - wyszeptała Lorraine zanim się rozłšczyła.Ona naprawdę się o niš troszczyła, pocieszała się Zoe. Ona po prostu nie wie jaksobie z tym poradzić. Kto potrafi? Ale Zoe i tak była wkurzona. Wczeniej zawsze mogłyrozmawiać. Zazwyczaj Lorraine wybierała tematy, ale mogły rozmawiać. A teraz Lorrainewyjeżdża. Czy wiat zmierza ku końcowi? Były przyjaciółkami na zawsze. Co jest nie tak wsposobie, jak wszystko wyglšdało? Dlaczego musisz wyjechać zmieniajšc każdš, cholernšrzecz? Czuła się, jakby wrzeszczała na Boga, co do istnienia którego nie była przekonana.Czy jestem karana? Co ja takiego zrobiłam?To wszystko jš wymęczyło. Jestem gotowa by się zdrzemnšć, zdecydowała. Poszła nagórę. Ostatnio spanie zajęło miejsce jedzenia. Rozłożyła się na całej szerokoci łóżka,uciekajšc choć na chwilę.Obudziła się z podskokiem. Zmagajšc się z przelotnym, mglistym zarysem snówrozpoznała odgłosy, które mogły być zatrzaskiwaniem wejciowych drzwi lub łomotaniem dodrzwi jej pokoju. Wstała zesztywniała i wyczerpana, podšżyła drogš na dół. Terkotanie itrzaskanie pochodziło z kuchni. Weszła, by znaleć swojego ojca przygotowujšcego sobiemiskę płatków. Z bladš twarzš spojrzał na niš, pod oczami miał zarysowane ciemne okręgi.- Do cholery, Zoe, drzwi frontowe były otwarte.-Przepraszam, tato. Musiałam zapomnieć. Nikogo nie było. To mnie... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rumian.htw.pl
  •  
     
    Linki
     
     
       
    Copyright 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates