Alex Delaware 23 - Bagno

Strona startowa
Alex Delaware 23 - Bagno, Kellerman Jonathan - CALY CYKL ALEX DELAWARE 1-24 PLUS INNE EBOOKI (puchatek1981)
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JONATHAN KELLERMAN
BAGNO
(Bones)
Przełożył Bieliński Przemysław
Dla Lili
Specjalne podziękowania dla
Larry ‘ego Malmberga i Billa Hodgmana
1
Że wszyscy to robią, to nie jest żadne usprawiedliwienie!
Nieprawda.
Wszyscy to robili, więc to normalne, tak? A Chance zbadał sprawę i
wiedział, że nie zrobił nic złego.
Wpisał w Google „ściąganie w liceum”, bo wypracowanie na ten temat
było częścią kary.
Dowiedział się, że czterech na pięciu uczniów – kurde, osiemdziesiąt
procent! – ściąga.
Większość rządzi. Tworzy... zaraz, zaraz... normy społeczne. Według
nauki o społeczeństwie.
„Normy społeczne to spoiwo łączące społeczeństwa”.
Proszę bardzo, przysłużył się społeczeństwu!
Kiedy jednak próbował na ten temat żartować przy rodzicach, nie
śmiali się.
Tak samo jak wtedy, kiedy im powiedział, że tu chodzi o jego prawa
obywatelskie, że szkoła nie może go zmusić do prac społecznych poza
swoim terenem. To wbrew konstytucji. Pora dzwonić do ACLU.
Tata zmrużył oczy. Chance odwrócił się do mamy, ale ona unikała jego
wzroku.
– ACLU? – Głośne mokre odchrząknięcie taty, jak po zbyt wielu
cygarach. – Bo wpłacamy im duże kwoty? – Zaczął dyszeć. – Każdego
zasranego roku. To chcesz powiedzieć?
Chance milczał.
– Cudownie, po prostu przecudownie. O to ci chodzi? No to ja ci coś
powiem: ściągałeś. Kropka. ACLU ma coś takiego w dupie.
– Nie wyrażaj się, Steve... – wtrąciła mama.
– Nie zaczynaj, Susan. Mamy tu cholernie poważny problem i chyba do
mnie jednego to, cholera, dociera.
Mama po swojemu zacisnęła usta, poskubała paznokcie. Odwróciła się
plecami do nich obu i zaczęła przestawiać naczynia na kuchennym blacie.
– To jego problem, Susan, nie nasz, i jeśli nie naprawi błędu, może się,
do jasnej cholery, pożegnać z Occidental czy jakimkolwiek w miarę
porządnym college’em.
– Naprawię wszystko, tato. – Chance zrobił minę Pana Szczerego, jak
to nazywała Sarabeth.
Śmiała się, rozpinając stanik. „Wszyscy kupują Pana Szczerego oprócz
mnie, Chancy. Ja wiem, że to Pan Ścierna”. Tata wytrzeszczył na niego
oczy.
– Hej – powiedział Chance. – Przynajmniej pochwal mnie za
koordynację ręka–oko.
Tata wyrzucił z siebie potok bluzgów i wybiegł z kuchni.
– Przejdzie mu – mruknęła mama, ale też wyszła.
Chance zaczekał, żeby mieć pewność, że żadne z nich nie wróci, a
potem się uśmiechnął.
Był zadowolony z siebie, bo koordynację ręka–oko rzeczywiście miał
niezłą.
Ustawił swoją komórkę na wibracje i ułożył w bocznej kieszeni
luźnych bojówek na śmieciach, które też tam wepchnął, żeby zrobić z nich
idealną podstawkę.
Sarabeth trzy rzędy przed nim esemesowała mu odpowiedzi. Chance
był wyluzowany, wiedział, że nikt go nie przyłapie, bo Shapiro,
krótkowzroczny palant, siedział za biurkiem i nic nie widział.
Kto mógł przewidzieć, że Barclay przyjdzie powiedzieć coś Shapi–
rowi, spojrzy w głąb sali i zauważy, jak Chance zerka do kieszeni?
Cała klasa robiła dokładnie to samo, każdemu wibrowała kieszeń.
Wszyscy mieli niezły ubaw, kiedy tylko test się zaczął, bo Shapiro był
beznadziejnym pierdołą, dupek nie zauważyłby nawet Paris Hilton, gdyby
weszła i rozłożyła przed nim nogi.
„Że wszyscy to robią, to nie jest żadne usprawiedliwienie!”
Rumley patrzył na niego wzdłuż swojego wielkiego nosa i ględził
ponuro jak na pogrzebie. Chance już miał ochotę mu odpowiedzieć: „No
to powinno być, gościu”.
Siedział w gabinecie Rumleya, wciśnięty między rodziców, z głową
pokornie spuszczoną. Starał się wyglądać na skruszonego, choć myślał o
dupci Sarabeth w stringach, gdy Rumley bredził bez końca o honorze,
etyce i historii szkoły Windward, i o tym, że grono pedagogiczne mogłoby
powiadomić o wszystkim komisję rekrutacyjną Occidental i pozbawić
nieuczciwego ucznia szansy na college.
Mama zalała się łzami.
Tata siedział bez słowa wściekły na cały świat. Nie podał jej nawet
chusteczki z pudełka na biurku, tak że dyrektor musiał to zrobić sam;
wstał, wręczył mamie chustkę i spojrzał na tatę wkurzony, że musiał się
ruszyć.
Znów usiadł i jeszcze trochę pokłapał dziobem.
Chance udawał, że słucha, mama pociągała nosem, tata wyglądał, jakby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rumian.htw.pl
  •  
     
    Linki
     
     
       
    Copyright 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates