Amrot Aman

Strona startowa
Amrot Aman, RPG, Warhammer
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Amrot Aman [Ed.1].

 

W wieku dwóch lat wraz z rodzicami opuściłem rodzinny dom, udaliśmy się na wyspę; wyspę, o której istnieniu wiedziały tylko elfy ‘Alandor’. Była to piękna wyspa; wyspa, na której wszyscy byli radośni, nigdy nie zagościł na niej smutek. Na tejże wyspie występowały wszystkie gatunki roślin, nie przypominam sobie, abym przeczytał, albo usłyszał kiedykolwiek o jakiejkolwiek roślinie, której nie mogłem ujrzeć na tej wyspie. Czas na niej płynął znacznie wolniej niż gdziekolwiek indziej, wiele osób wręcz przestawało go liczyć gdyż, po co liczyć czas, którego nigdy nie zabraknie.

Owa wyspa była siedzibą największych elfach magów; magów, z którymi mało, kto mógł się równać. Ja sam znalazłem się na tej wyspie, gdyż drzemała we mnie moc; potężna moc, wielu mówiło, że od czasów Slaanów nie istniała żadna osoba, która miałaby w sobie takie ognisko energii.

Tak, więc zamieszkałem w najpiękniejszym miejscu na świecie, aby móc się kształcić, rozwijać swoje umiejętności pod czujnym okiem mojego mistrza oraz przyjaciela Altara. Nauka moja była jednak utrudniona, otóż nie potrafię mówić, przynajmniej w tym sensie, jakim pojmuje to większość ludzi. Potrafię wydawać dźwięki, które sam słyszę, ale nikt poza mną ich nie odbiera. Alchemicy i inni uczeni obecni na wyspie tłumaczyli to tym, iż istoty wydają dźwięki różnie słyszalnie, taki nietoperz wydaje na ten przykład wiele przeróżnych odgłosów oprócz zwykłego – piiiiiiiisk, (ja słyszę znacznie więcej odgłosów niż piiiiiisk u nietoperza), i powinienem się cieszyć, że moje uszy dostosowały się na, tyle że nie słyszę tylko ‘swoich dźwięków’, ale mogę też zrozumieć inne elfy. W każdym bądź razie moja nauka była dość utrudniona i to nie tylko z powodu trudności z komunikacja między mną a mistrzem, ale głównym powodem było to, że sposób rzucania zaklęć przeze mnie był całkowicie odmienny od tego, co robili inni i praktycznie każde zaklęcie, każdy urok musiałem sam tworzyć, tworzyć nowy czar, gdzie innym wystarczało się go tylko nauczyć.

Spędziłem na naukach na wyspie 116 lat, a moje wyniki nie były aż tak zadawalające jak wszyscy by się spodziewali, jednak nadal wielu we mnie wierzyło, łącznie z moim mistrzem, po prostu potrzebowałem czasu…

Nie miałem czasu. Był spokojny dzień, a ja siedziałem na wzgórzu obserwując morze, w pewnym momencie mój wzrok zatrzymał się na jakimś czarnym punkcie. Po paru minutach na horyzoncie pojawiły się kolejne punkty, kolejne i kolejne… czarne statki, arki mrocznych mocy, było ich tak wiele, że nie sposób było je zliczyć, parły w stronę brzegu z ogromną prędkością, wspomagane plugawą mocą bogów chaosu… Zobaczyłem przy brzegu parę osób, po chwili ogromne ogniste kule poleciały w kierunku zbliżającej się floty, jednak na tle całej potęgi, która zbliżała się do wyspy, wyglądały jak małe ogniki, które trafiają w parę patyczków leżących przy olbrzymim drzewie. Flota dotarła do wyspy i zaczęła się rzeź, plugawe istoty zaczęły mordować elfy, zaczęły mordować moich bliskich, a ja nie wiedziałem, co mam robić, zacząłem błąkać się po całej wyspie jak oszalały. Mimo iż przechodziłem koło niejednej z potyczek, które odbywały się na wyspie, nikt nie zwrócił na mnie uwagi, tak jak bym był niewidzialny, jak by mnie tam wcale nie było. W pewnym momencie zobaczyłem mojego mistrza Altara, zobaczyłem jak mroczny elf wbija mu miecz prosto w żołądek, przekręcając go i wyrywając, nie zwracając uwagi na wrzaski cierpienia mojego mistrza. W tym samym momencie, poczułem okropny ból głowy, ujrzałem chmury gromadzące się nad wyspą, piorun uderzający z niebios w czarny statek stojący przy brzegu opodal miejsca, w którym się znajdowałem, poczułem wiatr, który zaczął się wzmagać, ujrzałem jak dwa różnie skierowane podmuchy wiatru oderwały głowę zabójcy mojego mistrza. Obudziłem się następnego dnia, cała wyspa była zniszczona, przy brzegu poniewierały się fragmenty zniszczonej mrocznej floty. Miesiąc szukałem kogoś, kto mógł by przeżyć to, co się wydarzyło na wyspie, jednak nikogo nie znalazłem, byłem jedynym, który ocalał… Armagedon. Po miesiącu pobytu na opuszczonej wyspie ujrzałem statek, który był odpowiedzialny za przywożenie wieści ze stałego lądu… Opuściłem na tym statku to niegdyś piękne, aktualnie przeklęte miejsce i popłynąłem na ląd; na ląd walczyć z plugastwem, które pałęta się po świecie…

 

ImiÄ™: Amrot Aman

Rasa: Elf Wysoki

Płeć: Męska

Klasa Zawodowa: Uczony

Charakter: Dobry

Wiek: 120

Wzrost: 195

Waga: 70

WÅ‚osy: Jasny blond

Oczy: Jasno niebieskie

Opis: Inna częstotliwość wydawanych dźwięków niż normalnie

Profesja: Czarodziej

 

Charakterystyka

Sz: 3

WW: 21

US: 19

S: 1

Wt: 2

Żw: 4

I: 20

A: 1

Zr: 26

Cp: 34

Int: 71

Op: 42

Sw: 58

Ogd: 35

 

Broń ręczna: Biała laska

Umiejętności: Rzucanie czarów (prosta, poz. I), czytanie, pisanie, Języki: klasyczny, magiczny, elfi, wykrycie magii, rozpoznawanie roślin, rozpoznawanie run, dobry słuch(patrz opis).

 

Czary: zwalenie z nóg, dźwięki, przekleństwo, leczenie lekkich ran, lot, ognista kula.

 

Punkty Magii: 27

 

Psychika i zdrowie: Nienawiść do mrocznych elfów

 

Zawody rodziców: Ojciec: Alchemik, Matka: Lekarz

 

 

Konrad.

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rumian.htw.pl
  •  
     
    Linki
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates