Anderson Caroline - Po prostu ideal

Strona startowa
Anderson Caroline - Po prostu ideal, ROMANSE
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Caroline Anderson
Po prostu ideał
ROZDZIAŁ PIERWSZY
M˛˙czyzna przechadzał si˛ po oddziale z mina˛
wła´ciciela. Zwracał uwag˛ swa˛ uroda˛. A przecie˙
zamiast gapi´ si
˛
na niego jak na gwiazdora, Fliss
powinna zapyta´ go, co tu wła´ciwie robi. Tymczasem
przysiadłszy na skraju krzesła, oddała si˛ z rozkosza˛
obserwowaniu nieznajomego. Na oko dałaby mu jakie´
trzydzie´ci pi
˛
´ lat, mo˙e odrobin
˛
wi
˛
cej.
Miał na sobie sportowa
˛
koszul
˛
i spodnie, marynar-
k˛ przerzucił przez rami˛. Wprost emanował energia˛.
Fliss wyobraziła go sobie na szczycie jakiego´ wzg´-
rza, z rozwianymi włosami, stawiaja˛cego czoła gro´-
nym ˙ywiołom.
Tak, pomy´lała, na pewno si˛ zgubił. Albo te˙ szuka
krewnego, kt´ ry le˙y szpitalu. Niewykluczone nawet,
˙e wypatruje ˙ony. Ma kobieta szcz˛´cie!
Ciekawe, czym zajmuje si˛ zawodowo? Dałaby
głow
˛
,˙e nie tkwi za biurkiem. Jego praca musi mie´
zwia˛zek z aktywno´cia˛ fizyczna˛. A je˙eli ju˙ nie praca,
to z cała˛ pewno´cia˛ powa˙nie traktowane hobby. Mo˙e
uprawia wspinaczk˛ g´ rska˛? Albo przemierza godzi-
nami dzikie, surowe wrzosowiska?
Wtem m
˛
˙czyzna zauwa˙ył ja
˛
,poczymskr
˛
cił w jej
stron˛. Fliss wstrzymała oddech. Nie ruszyłaby si˛
z miejsca, gdyby jej ˙ycie od tego zale˙ało.
Nieznajomy długimi krokami pokonał dziela˛ca˛ ich
4
PO PROSTU IDEAŁ
przestrze´ i stana˛ł na wprost jej biurka. Przypatrywał
si
˛
jej uwa˙nie. Miał fantastyczne oczy, szare jak dym.
W ich ka
˛
cikach pojawiły si
˛
ju˙ zmarszczki. Miał te˙
długie czarne rz˛sy, dla kt´ rych niejedna kobieta
dałaby si˛ zabi´. Fliss wystarczyło, ˙e mogła na nie
patrze´.
Czułar´ wnie˙,˙e nic nie uszło jego uwadze, cho´
na poz´ rbył nonszalancki. Co prawda oddziałowi
niczego nie mo˙na było zarzuci´, za to jej wr˛cz
przeciwnie. Nie miała rano czasu na makija˙, a spod
klamry, kt´ ra˛ niezdarnie spi˛ławłosy, wymykały si˛
pojedyncze kosmyki.
Pewnie robi˛ ´wietne wra˙enie, pomy´lałaij˛kn˛ła
w duchu. Znaja˛c swoje szcz˛´cie, doszła do wniosku,
˙e nieznajomy nie jest wcale alpinista˛ ani krewnym
jednego z pacjent´ w, tylko inspektorem z jakiego´
rza
˛
dowego departamentu. Wspaniale. Je´li o nia
˛
cho-
dzi, znalazł zapewne same braki.
– Pani jest Felicity, jak sa˛dz˛.
Dobry Bo˙e, ale głos! Jak czarna i gora˛ca kawa. Jej
serce, kt´ re dopiero co si
˛
wyciszyło, znowu zabiło
mocniej. Zaraz, przecie˙ skoro zna jej imi˛, to nie
wpadł tu przypadkiem, tylko przyszedł w jakim´ kon-
kretnym celu.
Inspekcja. Mało co nie stan˛ła na baczno´´, ale
w ostatniej chwili si
˛
powstrzymała. Była tak roz-
kojarzona, ˙e pewnie padłaby plackiem.
– Tak, jestem Felicity – potwierdziła, odkładaja˛c
pi´ ro, by go nie wypu´ci´ zr˛ki. – Ale znaja˛ mnie tutaj
jako Fliss albo siostr˛ Ryman. Czym mog˛ panu słu˙y´?
M
˛
˙czyzna wycia
˛
gna
˛
ł r
˛
k
˛
, przez jego twarz prze-
mkna˛ł u´miech.
PO PROSTU IDEAŁ
5
– Tom Whittaker. Wpadłem, ˙eby troch˛ si˛ rozej-
rze´ przed jutrzejszym dniem.
Najpierw Fliss ogarn
˛
ła ulga, a zaraz potem zdu-
mienie. A wi˛c to jest ten długo oczekiwany konsul-
tant? Zabawne, ˙e tyle o nim m´ wiono, a nikt nie
wspomniał,˙e facet jest tak niewiarygodnie przystoj-
ny. Wstała, u´cisn
˛
łamudło´ i natychmiast po˙ałowa-
ła swych dobrych manier, poniewa˙ ten zwyczajny
dotyk sprawił,˙e nogi omal si˛ pod nia˛ nie ugi˛ły.
Cofn˛łar˛k˛ i usiłowała sobie przypomnie´,co
trzeba zrobi´, by si˛ u´miechna˛´.
– Witamy w Audley Memorial – powiedziała, cie-
kawa, czy głos tak˙ej˛ zawiedzie. – Ma pan szcz˛´cie,
mieli´my tu piekło, ale troch˛ si˛ uspokoiło...
Akurat w tym momencie zadzwonił telefon.
– No tak – mrukn˛ła. – Przepraszam.
M
˛
˙czyzna za´miał si
˛
, oparł o biurko i stał tak na
skraju pola widzenia Fliss, kt´ ra usiłowała zebra´
my´li.
– Wypadek cztery mile na zach´ d od Audley, pi˛´
pojazd´ w, wielu rannych. Na miejscu jest lekarz og´ l-
ny, ale potrzebna mu pomoc. Czy kto´ od was m´ głby
szybko przyjecha´?
Na koniec tego ponurego weekendu? B˛da˛ w skow-
ronkach. Fliss przewr´ ciła oczami.
– Jasne. Powiem im, ˙eby si
˛
z wami skontak-
towali, jak ju˙ b˛da˛ w drodze. – Odło˙yłasłuchawk˛ na
widełki i spojrzała na nowego konsultanta. – Prze-
praszam, ale to piekło jednak nie ma ko´ ca. Karambol
na drodze.
– Chciałaby mnie pani wykorzysta´?
Spotkali si˛ wzrokiem, Fliss za´miała si˛ kr´ tko.
6
PO PROSTU IDEAŁ
– Bardzo bym chciała, ale jestem teraz troch˛
zaj
˛
ta – odparowała, po czym ruszyła do pokoju
słu˙bowego, zostawiaja
˛
c nowego koleg
˛
i obrzucaja
˛
c
si˛ w my´lach najgorszymi słowami za swa˛ niewypa-
rzona˛ g˛b˛.
Kiedy usłyszała, ˙e Tom Whittaker ´mieje si˛ cicho
za jej plecami, odetchn
˛
ła. Dzi
˛
ki Bogu, ˙eczłowiek
ma poczucie humoru. W tym miejscu bardzo mu si˛
przyda.
Zatrzymała na korytarzu Meg, kole˙ank˛ z od-
działu.
– Zaraz b
˛
da
˛
karetki z ofiarami zderzenia. To mo˙e
by´ niezła jatka. Przygotujesz co trzeba?
– Jasne. – Meg zakr˛ciła si˛ na pi˛cie i znikn˛ła,
a Fliss poszła dalej do koleg´ w, kt´ rzy wła´nie raczyli
si˛ dobrze zasłu˙ona˛ fili˙anka˛ herbaty.
– Przykro mi, chłopaki, ale to pilne. Karambol na
zach´ d na Ipswich Road. Kontrola dysponuje szczeg´ -
łami. Kto wycia˛gnie złamana˛ zapałk˛?
– Ja pojad˛ – odparł Nick Baker, wstaja˛c bez
wahania.
– Uwielbiasz t˛ zabaw˛ w wyja˛ce syreny i migaja˛ce
´wiatła, co? – za˙artowała Sophie, ida˛c za nim.
– Wi˛ctyte˙ jedziesz?
– Jasne. Ka˙dy pretekst jest dobry, ˙eby si˛ sta˛d
wyrwa´.
Po ich wyj´ciu Fliss zwr´ ciła si˛ do pozostałych:
– Pierwsza karetka powinna by´ za jakie´ osiem
minut. Trzeba przygotowa´ reanimacj˛ i miejsce dla
chodza˛cych rannych. Zderzyło si˛ pi˛´ pojazd´ w,
jeden z nich to pewnie mikrobus. O, a to jest Tom
Whittaker, nasz nowy konsultant. Niech kto´ znajdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rumian.htw.pl
  •  
     
    Linki
     
     
       
    Copyright 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates